wtorek, 5 lutego 2013

15. Letters


Fab: Harry ginie. Louis znajduje trzy listy. Trzy listy. 


Louis przemierzał ich sypialnię. W poszukiwaniu. Czego? Właściwie sam nie wiedział. Spojrzał na ich wspólne zdjęcie. Dlaczego akurat teraz? Palcami zmierzwił włosy. Poczuł ból, nieodzwierciedlany fizycznie. Zamknął oczy. Czuł kolejną falę bólu, nawracała. Jego oczy i tak były podpuchnięte. Szczypały niemiłosiernie. Każda część jego ciała bolała. Każdy mięsień, każda kość. Wszystko przez ten ból. Spowolnił go, odebrał chęci. Ledwo łapał oddech. Było dla niego dużym wyczynem, by nie zapomnieć o tym że musi wpuszczać i wypuszczać powietrze, teraz nawet to było skomplikowane. Położył się na jego poduszce, czując się bezsilnie. Ręce wślizgnął pod nią, a sam zatopił w niej twarz. Jego zapach. Chciał żeby pozostał na tej poduszce na zawsze. Panicznie się bał, że nawet on odejdzie. Rękami wymacał coś dziwnego pod spodem poduszki. Odwrócił ją, i niezgrabnymi ruchami otworzył poszewkę, by wyjąć z niej trzy koperty. Jego serce zaczęło szybciej pracować.

Chyba nie wiem dlaczego to pisze. Pewnie dlatego że boję się. Tak Louis boje się. Że obudzę się bez Ciebie. Że ciebie zabraknie. Że zrobię coś głupiego. W końcu zawsze robię coś głupiego. I te wszystkie moje obawy cichną, kiedy słyszę jak ni stąd ni zowąd, mówisz mi że mnie kochasz. Że zawsze będziesz, i że mnie nie opuśisz. Tak jakbyś wiedział, że się tego boję. Jakbyś to czuł i chciał mnie uspokoić. Nie wiem jakbym zniósł to wszystko gdyby ciebie zabrakło. Wiem że ty beze mnie dałbyś sobie radę. Ale ja nie. Nie umiałbym życ bez ciebie. Funkcjonować. Policzyłbyś do dziesięciu. Jak to zwykłeś robić. I starałbyś się uspokoić. Wiem że dałbyś sobie radę bo jesteś silny. Ja nie. W każdym razie, ten list jest bezsensowny. Same użalanie się nad sobą. Pewnie nigdy tego nie przeczytasz. Właściwie. Nieważne.
- H xx

Louis przełknął głośno ślinę. Nie wiedział kiedy jego twarz została zalana tymi łzami. Ale czuł je. Czuł palącą pustkę. Dotknął palcami pojedynczych słów. Dłoń Harolda to napisała. Miał kawałek niego.

„Harry ty idioto. Nie jestem silny. Nigdy nie byłem. To ty byłeś, a ja dzięki tobie.” Pomyślał. Nie był gotowy otwierać drugiego listu. Nieprzytomnie opadł na łóżko, zasnął w ubraniach, na jego poduszce.

Pierwsza kawa. Druga kawa.  Słońce powoli wschodziło. Wszystko było oświetlone. Czuł się na celowniku. Czuł jakby nie mógł się nigdzie schować. W nocy było inaczej. Czuł się nieodkryty, czuł że może się gdzieś zgubić, nikt go nie będzie w stanie znaleźć, jeśli on sam nie będzie tego chciał. W nocy wszystko było łatwiejsze. Ale teraz był dzień. A on musiał sobie jakoś radzić. Usiadł przy kuchennym stole, z kolejną kawą. Otworzył kolejny list.


Miałem nie pisać. Ale wiesz jak to u mnie z postanowieniami. Cholera, dalej nie wiem po co to piszę. Może dlatego że mam złe przeczucia. A potem patrze na Ciebie i one ustają. Zamykam oczy, a wtedy ty na moment znikasz. Nie lubie spać, może dlatego męczy mnie ta jebana bezsenność. Wtedy patrzę na Ciebie, jak powoli oddychasz, twoja klatka piersiowa powoli opada by znów się unieść. To mnie uspokaja, i przywraca sen na powieki. Brzmi to obsesyjnie, wiem. Ale tak jest, i nie powtrzymam tego. Nawet jeśli mnie tu nie będzie, wiedz że tak naprawdę nie ma takiej opcji. Bo ja zawszę będę. Przysięga. Śmierć nas nie rozłączy. Nawet Modest i Eleanor. Miałem do niej pretensje, przez długi czas. Ale rozmawiałem z nią. Chyba nigdy Ci się do tego nie przyznam. Nakłaniałem ją żeby odeszła. A wtedy dowiedziałem się o rzeczach, które lekko zmieniły moje spojrzenie na to wszystko. Lekko, bo i tak przeszkadza mi ta sytuacja. Eleanor, robi to dla pieniędzy. Wszyscy o tym wiemy. Nie wiemy po co są jej te pieniądze. Na początku myślałem że jest zachłanna. Jak wszyscy. Że potrzebuje nowych ciuszków. Eleanor ma chorą siostrę. Jedynym sposobem na jej wyleczenie są te pieniądze. Jej siostra nie ma nikogo innego. Tylko El. Kiedyś ojciec Eleanor, zanim porzucił jej rodzinę, powiedział jej że jedyne co jest w stanie robić, to zostać dziwką. Bo jedyne co ma, to ładna twarz. Tylko w taki sposób ją wykorzysta. Ale Eleanor robi coś więcej, nie została dziwką. Chociaż się tak czuje. Okłamuje tysiące fanek, nie mówiąc o Calders, jej małej rodzinie. Czuje się gorszą szmatą, niż jej ojciec jej powiedział. Ale ona dalej wierzy, że to ma drugie dno. Po tej rozmowie dalej byłem na nią zły. Bo w końcu, to wasz związek mydli oczy niektórym fanom. Ale potem pomyślałem o Modest. I to nabrało sensu. Bo jakby to nie była ona, byłaby to inna dziewczyna. Więc nienawiść do niej jest bezcelowa. Ona tylko próbuje utrzymać swoją siostrzyczkę przy życiu. Nie wiem dlaczego to tutaj piszę. Chyba żeby się wyżyć. Chce żebyś wiedział, że jestem.
H xx

Louis odłożył list na stół. Dopił łyk kawy, wstał i poszedł powoli do sypialni. Nie miał siły. Chociaż czuł, ja w środku niego, gotuje się milion emocji, przeplatają się w tej wielkiej pustce.
Opadł na łóżko, i krzyknął w poduszkę. To tylko wyraz bezsilności.

Chce żebyś wiedział że jestem.

Kolejny krzyk. Dłoń zaciśnięta na pościeli. Wiedział, że normalnie byłby nad nim Harry, obydwoje byliby bez ubrań. Więc dlaczego akurat teraz, Louis leży sam i krzyczy nie z rozkoszy. Tylko z bólu. Nie obchodził go ten kawałek o Eleanor, chociaż trochę naświetlił mu sprawę. Harry miał chyba lepszy z nią kontakt niż Lou. A przecież to jego dziewczyna. Pomimo tego że wiedział że Harry rozumie ich „związek” bolało go to że się nie zbuntował. Tak cholernie go to teraz bolało, może Harry wyjechałby godzinę później. W ten dzień. Może gdyby Eleanor nie było, byliby gdzieś daleko. Harry był w złym miejscu o złym czasie. A Louis nawet gdyby ktoś mu powiedział że Hazzę zamordował jakiś psychol, i tak by się obwinił.

Nie dał mu tego, czego Harry potrzebował. Wystarczająco miłości. Tak czuł. I to go zabijało, uderzało w niego jak pociąg w auto Harolda. Znikąd.

Kolejnej nocy nie wytrzymał. Nie funkcjonował normalnie. Szedł do kuchni, napełniał szklankę wodą, i płakał. Wszystkie czynności przerywał płacz. Nie umiał, funkcjonować.

Wiem, że będzie dobrze. Z tobą Lou. Nie chciałem tego. Ale wiem, że to wszystko teraz ma sens. Tak miało być. Jestem przy tobie, nawet jeśli nie możesz mnie dotknąć. Pamiętasz? Just close your eyes.. Sun is going down. You’ll be alright. No one can hurt you now. Jedno wiem. I ty też powinieneś. Przysięgnij mi. Sobie. Nam. Że zapamiętasz. Że Ból nie trwa wiecznie. Odłamany kawałek duszy, nigdy się nie zasklepi. Ale ból, można pokonać. My go pokonywaliśmy codziennie, pamiętasz? Wiem że pamiętasz. Więc proszę nigdy nie zapomnij. Wierzę, że pokonasz wszelki ból jaki stanie na twojej drodze. Ze mną czy beze mnie. Bo ja w ciebie wierzę. Będę, nie będę. Ale nigdy nie stracę wiary. W ciebie. Nigdy Cię nie zostawię. Pamiętam tę noc. Ty pewnie też. To była najlepsza noc w moim życiu. Łzy spływające po mojej twarzy, kiedy powiedziałeś mi że nigdy mnie nie zostawisz. Że nigdy nie będę sam. Kiedy wychrypiałem, te kilka słów. Nigdy nie zostawiaj mnie samego. A ty nigdy nie złamałeś tej obietnicy. Wiele można Ci zarzucić, że bałaganisz, jesteś uparty, czasem nadopiekuńczy. Ale obietnicy nigdy nie łamiesz. Dajesz mi siłę. Ty możesz, sprawić że ten ból odchodzi. I to robisz. Idealnie. Nie wiem dlaczego ja. Dlaczego ktoś taki jak za służył na ciebie. I czuję że cię zawiodłem. Zawodzę cały czas. Ale teraz, obiecuję ci że będzie lepiej. Coraz lepiej. Teraz, będę mógł być przy tobie, dzień i noc. Będzie lepiej, obiecuję. Na początku jest otępienie. Potem wyparcie. Potem przychodzi złość. Następnie już tylko smutek. Który cię ogarnia. A potem, uczysz się żyć. Na nowo. Ale nie beze mnie. Bo ja dalej tu będę. Uczysz się żyć, mentalnie mnie mając. Teraz cię nie opuszczę. Powtarzam się cały czas. Gdybyś mnie teraz widział. Wiesz już chyba, dlaczego akurat pociąg? Przecież zawsze byłem nieostrożny. Szczególnie jeśli chodziło, o przedostanie się do sypialni. Splątani ze sobą, ale to ja obijałem się o wszystkie ściany, szafki, komody gdy wreszcie śmiejąc się sam poprowadziłeś nas do łóżka, wtedy już byłem bezpieczny. Pamiętam twoje westchnięcia, gdy rano nieprzytomnie wstawałem z łóżka i szedłem do kuchni po coś do picia. Znów uderzyłem stopą w kant kuchenki. Znów siarczyście przekląłem, a ty znów westchnąłeś. Z poirytowania, rozbawienia. Zdarzało się to tak często, że to już był rytuał. Kiedy schodziłeś do kuchni, i jak zwykle rano postanawiałeś że coś ugotujesz. Zawsze to robiłeś, codziennie. Chociaż jesteś okropnym kucharzem. Lou. Okropnym. Chyba ci tego jeszcze nie mówiłem. Przepraszam, ale wiesz jak bywało. Codziennie musiałem ratować twoja jajecznicę. Ale nie narzekam, ta monotonia wkradła się tak szybko, i nic nie mogło jej dostatecznie zastąpić. Dlatego, nie chcę widzieć więcej łez Louis. Nie pozwól sobie, żeby ból cię omotał. Pokonaj to. Tak jak pokonałeś strach przed przesłuchaniem w X-factorze. Tak ja widziałem. Jak chodzisz w kółko, Zachłannie łapałeś powietrze, a i tak było ci go niewystarczająco, co chwile mierzwiłeś włosy, Patrzyłeś to na swoje buty, to na sufit. Nerwowo, wzdychałeś i wypuszczałeś powietrze, raz za razem. Ja stałem z tyłu i to był pierwszy i ostatni raz w którym w ciebie zwątpiłem. Ale to było dobre. Pomyślałem sobie, nerwy go zjedzą. Nie wyjdzie tam. To niemożliwe, żeby mu się udało, jest najbardziej nerwowy ze wszystkich. Ale ty wyszedłeś, a kilka tygodni później, byliśmy w jednym zespole. A ja znów zacząłem wierzyć w przeznaczenie. Gdyby nie ty. A ponieważ pokonałeś ten stres, wtedy. Od tamtego czasu wiem że jesteś niepokonany, żołnierzu. Mój żołnierzu. Możesz wszystko, jesteś niezniszczalny. Nie płacz, przecież tu jestem. Nigdy tak naprawdę nie odszedłem.

- Tak wielu rzeczy nie rozumiałeś, Harry. – powiedział na głos. – Upozorowałeś wypadek, bo to było łatwiejsze niż samobójstwo. Bo tak myślałeś że odejdziesz bez skazy. Nikt Cię za to nie obwini tchórzu. Otóż ja Cię obwiniam. – jego głos stawał się coraz bardziej roztrzęsiony, i coraz bardziej donośny. – Obwiniam cię? Rozumiesz! Tego nie chciałeś, a i tak do tego doszło. Wiem że tu jesteś, ale to ja teraz jestem słabszy. Zawsze byłem. Nie ważne co sądzisz. Zamknąłeś oczy, żeby otworzyć je na nowo. Co ci to dało? Wolność? Otóż mi nie, pierdolony egoisto. Zawsze będziesz, to jak klątwa. – wykrzyczał. Opadł na podłogę. – Którą kocham. Kocham Cię. Nie ważne jak bardzo, popierdolony jesteś. I ty to wiesz. Wiedziałeś, że nawet jeśli nie będziesz namacalny, ja i tak nigdy nie pozwolę Ci odejść. Bo tak będzie. Nie pozwolę. Nie złamię obietnicy. Wiesz dlaczego? Bo cię kocham. A jak się kogoś kocha to się nie odchodzi. Trwasz. A to chyba najlepsze zakończenie tego wszystkiego. Dobrze że jesteś. Kocham Cię. Pomimo wszystko. Aniele. 

au; nie wiem co mam o tym sądzić. to stało się tak nagle. ten shot, nagle przyszedł. zaczęłam od "Louis przemierzał ich sypialnie" a dalej samo poszło. znikąd przysżło, więc ryzyk fizyk, tadam.

7 komentarzy:

  1. taki nagły a cudowny ! dziewczyno płacze... kocham twoje shoty :) czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nowy na my-reality-is-your.blogspot.com :D 9 rodział :)

    <3 Kyllie

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcesz poczytać coś o Niallu? http://gorzka-strona-cukierka.blogspot.com/2013/02/part-1.html ^^ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś wspaniałego, dawno nie czytałam czegoś tak wzruszającego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. [SPAM] http://beginagaiin.blogspot.com/ Przeciwności losu sprawiły, że życie Claire Parker całkowicie się zmieniło, a problemy przytłaczały ją coraz bardziej. Jednak powrót starego przyjaciela daje nadzieję na nowe życie, wyjście na prostą. Historia o prawdziwej przyjaźni, bez której życie nie miałoby sensu.
    Serdecznie zapraszam! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) Może chcesz poczytać coś o Niallu? gorzka-strona-cukierka.blogspot.com ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. eeeeeej, no i gdzie Ty jesteś z tymi swoimi cudownymi One Shotami.? pomimo, że nie komentuję, zaglądam tu i czytam... a Ciebie nie ma i nie ma... :(. wróć, proszę...

    poza tym, nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award. szczegóły tutaj:
    http://boy-from-bakery.blogspot.com/p/blog-page_2.html


    pozdrawiam.! ;*

    OdpowiedzUsuń