chyba nie powinnam dodawać w święta, czegoś tak lekko no. dołującego, znów nie wiem co mi odwaliło, tak wyszło to przez Coldplay, święta udane, w końcu mam telefon z wifi, więc życie będzie łatwiejsze C: jest to krótkie, i raczej lekkie.
When you try your best, but you don't succeed.
Dzwonił, pisał, tweetował, mailował, wysyłał listy,
zaproszenia, kartki, błagał go żeby wrócił. Chodził po ulicach Londynu z
nadzieją, że gdzieś w tłumie go zobaczy. Nie zmienił zamków w drzwiach, nie
ruszył jego sypialni. Próbował przychodzić do niego do pracy, ale nigdy nie mógł
trafić na jego zmianę.
- A na jaką zmianę ma jutro? Pojutrze? – dopytywał.
- Nie powinienem panu o tym mówić, przykro mi. –
odpowiedział chłopak który akurat wycierał jeden ze stołów. Louis spojrzał
przez okno wzdychając ciężko, z wyrazem twarzy zrezygnowanym, zawiedzionym. Nie
pierwszy raz pytał o to kelnera na zmianie. – Ale może szef może panu to
powiedzieć, jeśli jest to tak ważne. – dodał chłopak, a Louis od razu się
zgodził.
Ale właściciel nie powiedział mu dużo, wzruszył ramionami
mówiąc tylko że zmiany co chwile się zmieniają, bo pracownicy są zazwyczaj
osobami uczącymi się, i że to zależy wszystko od całego zespołu. Więc nie może
mu odpowiedzieć precyzyjnie na to pytanie.
Louis wyszedł z jego gabinetu, zawiedziony. Przy wyjściu
zagadał go ten sam kelner.
- I jak? – spytał. Louis zdobył się na lekki uśmiech i
powtórzył to co kierownik powiedział. –Przykro mi, mam mu coś przekazać? - spytał.
- Że byłem, i że proszę go o kontakt. – powiedział Louis z
pewną nadzieją że to coś da.
Był tam kilka razy. Poznał już wszystkich kelnerów. Ale nie
natrafił na tego na którego chciał. Wszyscy wiedzieli że gdy tylko wchodził do
piekarni, to mają przekazać to jemu. Bez skutków.
Po niewielu tygodniach, ten
sam pierwszy kelner, oświadczył mu że Harry już tu nie pracuje.
- Mówił coś o tym, że ta praca daje mu niewystarczająco
zysków i że dostał inną. Lepiej płatną. Ale nie mówił gdzie. – wytłumaczył mu chłopak.
Louis’a trapiło to, jak nic. Bywał tak często, czasem nawet
robił dłuższe przerwy na lunch, tylko po to żeby zobaczyć Loczka. Nie wiedział
co wtedy mu powie. Ale to najmniej się liczyło.
Nie było dnia, żeby o nim nie myślał. Co chwile miewał
bezsenne noce. Spał tylko wtedy, kiedy już naprawdę nie wytrzymywał, zasypiał przypadkowo i bezsilnie. W nocy też o
nim myślał. Wiedział co zrobił źle, ale tak bardzo chciał żeby Harry mu to
wytłumaczył. W środku miał kilka pojedynczych słabych uczuć. Czuł się jakby
jego życie było zapałką. Wszystkie uczucia odczytywał jasno i wyraźnie, gdy on
był, tak jakby ktoś odpalił zapałkę. Ale nie było nigdy tak dobrze jakby tego
chciał. Więc płomień zmniejszał się. Teraz zapałka była prawie wypalona.
Czarna, krucha, przechylona. A płomień na jej końcu był minimalny. Tak właśnie
się czuł. Wypełniała go ogólna pustka. Pił dużo kawy, zaczął palić, codziennie
wypijał przynajmniej jedną butelkę wina. Czuł jakby część jego odeszła, ta
szczęśliwa beztroska część. Teraz tak jakby ktoś wyłączył kolor w ekranie. Wszystko
było matowe, i takie zwyczajne.
Wiedział że coś do niej czuje. Pragnął jej od zawsze. Jej
ciemnobrązowe loki, duże ładne oczy, miła twarz, i idealne ciało. Nie za chude,
takie jakie lubił. Rozumiała to że jest mu ciężko, nie szukała pretekstów do
kłótni, odpuszczała mu, wiedziała że strata przyjaciela może być bolesna. On
nie powiedział jej wszystkiego. Więc trwała w słodkiej niewiedzy. Ale tak było
lepiej. Była idealna, wszyscy ją lubili, mówili mu że taki egzemplarz zdarza
się raz w życiu. Była dziewczyną z sąsiedztwa, która umiała go rozpalić do
czerwoności samym uśmiechem pełnym pożądania. On wiedział że ona jest jedyna.
Wiedział że jej pragnie. Ale to już nie wystarczało.
Pewnego wieczoru, siedział przed telewizorem. W telewizji
puścili jakąś tanią amerykańską komedię. Ona weszła do pokoju wzdychając
ciężko.
- Mówiłam Ci żebyś nie palił w domu. – westchnęła. Louis
spojrzał na nią wypuszczając dym z ust.
- Wiem. Przepraszam. – odpowiedział po chwili. Wziął
popielniczke i wyszedł z nią oraz z papierosem w ręce na taras. Miasto było
żywe. Na ulicach paliły się wszelkie lampy, ozdoby, bilbordy z reklamami. A on
pamiętał. Jak Harry stał w tym miejscu co Louis teraz. Tylko że wtedy Louis
siedział na dalekiej sofie i obejmował Eleanor. Czuł wzrok Loczka. Ale był za
głupi żeby cokolwiek z tym zrobić. Czuł jak jego oczy zaczynają niebezpiecznie
szczypać. Obraz powoli się rozmazywał przez tafle łez. Światła łączące się w
jedność. Harry który rozmawia z nim rano jak z przyjacielem. Wieczorem,
oznajmia mu to wszystko co leżało mu na sercu, to wszystko czego Lou się
domyślał, ale nic z tym nie zrobił. Łza spływa po policzku Louisa, zaraz druga,
i trzecia…
When you lose something you can't replace.
A on wciąż widzi Hazzę który wzrusza ramionami, mówiąc że to
tylko jego głupie zauroczenie. Że on wie, że Louis jest szczęśliwy z Eleanor.
Że on nie ma zamiaru tego psuć, i że po prostu mu przejdzie. Ale Louis wiedział
że Harry’emu nie przeszło.
O ironio, Louisowi także nie przeszło.
Mam straszne mieszane uczucia co do tego shota. jest jakiś taki inny. i może jestem glupia ale nie jestem nawet pewna czy dobrze go zrozumiałam :o. but don't worry, I'll read it again! :D. anyway, podobal mi się, wgl podoba mi się jak tak wtrącasz w tekst cytaty z (chyba) piosenek :). czekam nn :*
OdpowiedzUsuńwłaściwie jest napisany w taki sposób żeby go interpretować po swojemu :) najważniejsze są dwa ostatnie zdania, może tak. :)
UsuńLouisowi także nie przeszło - czy to znaczy, że przez ten cały czas kochał Harrego? Dlaczego więc nic z tym nie zrobił, kiedy Loczek wyznał mu miłość? Mogli być szczęśliwi. Chyba, że po prostu bał się rzeczywistości. Shot nie został definitywnie źle skończony, także mam nadzieję, że jednak skończyło się dobrze. Harry w końcu do niego wrócił i był happy end :)
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
[SPAM]
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-opowiadaniee.blogspot.com/
http://onedirection-opowiadaniebyklaraii.blogspot.com/ - wpadniesz ? Pokomentujesz ? - Będziemy Wdzięczne ;3