Larry po innemu, znów lekko dołująco. Tylko 1017 wyrazów, ale jest i nawet lubię tego shota. Wybaczcie mi to. Nie wyobrazicie sobie jak bardzo kocham Cher Lloyd, i jej głos. Nie same piosenki, bo są dosyć zwyczajne. Ale jej głos. Szczególnie na żywo. I kocham ją umieszczać w shotach. (Choć na razie jest w jednym) ale to jeszcze nie koniec. No i to chyba wszystko. A tak, jeśli ktoś chce być informowany. Numer gg podawać w komentarzu, no i to chyba wszystko. Za błędy z góry przepraszam, ale nie mam siły edytować, ugh. lots of love, enjoy etc etc x
- Nienawidzę Cię. – wyszeptał, gdy Lou składał mokre pocałunki na jego szyi.
- Mhm. – mruknął Louis nie przerywając, pocałunkami
zaznaczając linię jego szczęki.
- Mówię poważnie.
- Opowiedz mi o tym. – wyszeptał w jego wargi, składając na
nich krótki pocałunek. Harry wplótł dłoń we włosy chłopaka, gdy ten kontynuował
naznaczanie go, malinkami i pocałunkami.
- Nienawidzę Ciebie. Za to jaki jesteś. Za to że jesteś tak
cholernie wredny. Że zawsze wychodzisz nim się obudzę. Nienawidzę tego że
zawsze budzę się sam, a moment gdy zasypiam przy tobie, wydaje się być tylko
krótkim nierealnym snem, bo rano już cię nie ma. Bo wiem, że nigdy Cie tak
naprawdę nie było. – Harry przymknął oczy. – Nienawidzę Cię za to, że nigdy Cię
nie ma. Kiedy tego potrzebuję. Nienawidzę tego, że zawsze spotykamy się na
twoich zasadach. Że przychodzisz tak późno,
i wychodzisz tak wcześnie. Nigdy nie mówisz dosłownie, zawsze muszę się
domyślać.
Harry złączył ich palce razem, a Louis złożył krótki pocałunek
za jego uchem. Wiedział że to doprowadza go do szaleństwa.
- Nienawidzę jak rozpalasz mnie a potem zostawiasz,
nienawidzę Cię za to że dajesz mi nadzieję. Za to że tak na mnie działasz.
Wariuje przez Ciebie, i za to cię nienawidzę. Ciągle wyznaczasz tempo, zawsze
musisz dostać to czego chcesz. Zawsze to ja muszę Ci ulegać. Dzwonisz tylko
wtedy gdy coś chcesz. A kiedy nie chcesz, udajesz jakbym nie istniał.
Louis przylgnął do niego całym ciałem.
- Nienawidzę jej. Nienawidzę Ciebie z nią. Nienawidzę tego,
że chodzisz z nią po ulicach, jakby to było coś normalnego. Jakbyś był hetero,
a dobrze wiesz że nie jesteś. Nigdy do niczego się nie przyznajesz. Zachowujesz
się jakby wszystko Ci się należało. Zawsze się do niej uśmiechasz, tym swoim
uśmiechem którym zdobyłeś mnie. A ten uśmiech miał być dla mnie. Złączasz z nią
swoje dłonie, i chodzisz dumnie. Ale tylko ja widzę że masz zaczerwienione
oczy. Tylko ja wiem kiedy płakałeś. Bo płaczesz. Ale się do tego nie
przyznajesz. Boisz się słabości. I tego w tobie też nienawidzę. Zostawiasz ją
samotną w nocy. Ale to ona budzi się koło Ciebie. Jestem pewien że w nocy
zauważa fakt że Cię nie ma. I ręką sunie po wolnym zimnym miejscu, na którym
powinieneś leżeć. Ona łudzi się że jest jeszcze ciepłe. Ale Ciebie już nie ma.
Bo wtedy jesteś u mnie. I za to cię nienawidzę. Bo znów wracam do początku. Ale
jej nienawidzę prawie tak bardzo jak Ciebie. Tylko Ciebie bardziej. Nienawidze
Cię za to, że zawłaszczyłeś sobie ją. Że to ją zabierasz do restauracji, na
narty, odwozisz autem pod dom, chodzisz na zakupy, robisz herbatę. I przed wszystkimi udajesz że to ona jest tak
ważna. Bo to jej poświęcasz więcej uwagi, bo to wygląda jakbyś się o nią
troszczył. Ale dobrze wiemy że to kłamstwa. Kłamstwa za które Cię nienawidzę.
Okłamujesz wszystkich. To ją przedstawiłeś rodzicom. Dla wiarygodności. Zrobisz
wszystko, żeby twoje kłamstwo było niepodważalne. Jesteś zakłamany, i jesteś w tym mistrzem. Nienawidzę kiedy ją
całujesz. Bo kiedy odrywasz od niej swoje wargi, tylko ja umiem poznać , że Ci
one nie pasują. Bo nie są moje. Ale ty nie przyznajesz się do tego. Nigdy
nikomu nie ufasz. I za to Cię nienawidzę. Bo nie próbujesz zaufać. Bo jesteś
pierdolonym tchórzem, którego nienawidzę.
Harry zacisnął dłoń na włosach chłopaka, który w odpowiedzi
mruknął.
- Nienawidzę wszystkich tych nocy z tobą. Tylko dlatego że
były z tobą. Bo jesteś najgorszą rzeczą jaka mi się przytrafiła. Pomimo tego
jak dobrze Cię znam. Nienawidzę tego, że tak dobrze Cię znam. Bo wtedy nie
mogę, chociaż udawać że jest inaczej. Bo nawet nie umiem udawać. Nienawidzę Cię
za to, że nie jestem jak inni. Którzy żyją w nierealnym przekonaniu o tym
troskliwym, roześmianym Louis’ie. A wiemy że to tylko maska. Nienawidzę twojej
maski. Tego jak udajesz że jest dobrze. A potem znów płaczesz w swoim aucie. I
kiedy myślisz że nie dasz rady. Jedziesz do mnie, bo wiesz że tylko ja jestem w
stanie pomóc Ci zapomnieć. Nawet jeśli rano wyjdziesz bez pożegnania, i nigdy
nie wiem kiedy się pojawisz. Nienawidzę Cię za to że na ciebie czekam. Ze
wieczory spędzam w domu, bo myślę tylko o tym że będziesz potrzebował
zapomnienia, i pomocy, że przyjedziesz. Że znów zasnę koło Ciebie. A gdy nie ma
cię kilka dni, pragnę tego tak bardzo, że nie obchodzi mnie to że nie będzie
cię gdy się obudzę. Chcę tylko żebyś był gdy zasypiam. Ale potem jednak jesteś. A ja znów się
przeklinam za to że obudziłem się sam. Nienawidzę Cię za to, że pewnie w tych
momentach pijesz poranną kawę, razem z nią. Ona udaje że nie zauważa twoich
nieobecności. Ale kocha Cię tak bardzo, że nie chcę cię stracić. Że nie chce,
nic ci nakazywać. Ona też jest tchórzem. I nienawidzę Cię za to że specjalnie
upatrzyłeś sobie takiego tchórza, tylko po to żebyś nie czuł się samotny. Żebyś
nie musiał się starać. Bo ty nigdy się nie starasz. Nienawidzę Cię.
Harry przerwał na chwilę, czując duszące uczucie w gardle.
Zaparło mu dech, powoli wypuścił powietrze z ust próbując się opanować.
Zacisnął oczy, by nie pozwolić łzom ulecieć z jego oczu. Nie chciał przy nim
płakać.
- Nienawidzę Cię za to.. – kontynuował załamującym się
głosem. – Że sprawiasz że czuje się dobrze tylko przy tobie. Że Chcę ci tak
pomóc. Ze tylko ja widzę to że cierpisz. Że działasz na mnie tak, jak nikt
inny. Że tylko ty potrafisz doprowadzić mnie do szaleństwa. Że tobie ulegam, że
zawsze sprawiasz że czuję się tak cholernie osamotniony, sprawiasz że czuje się
jakbyś nie istniał, jakby to wszystko działo się w mojej głowie. I kiedy już
mówię sobie że to sen, ty stajesz w moich drzwiach, nawet się już nie
uśmiechasz, po prostu wchodzisz. I bierzesz to co chcesz. Bo wiesz że będę.
Nienawidzę Cię za to. Za to że wiesz jaki jestem słaby, i potrafisz to
wykorzystać.
Louis skończył robić kolejną malinkę, podniósł głowę i
spojrzał w lekko nieobecne oczy chłopaka, z których upływały już łzy. Louis
pocałował go, długo i namiętnie.
- Nie nienawidzisz mnie. – szepnął brunet odrywając się od
młodszego chłopaka. – Nienawidzisz siebie. Za to że mnie kochasz. – wyszeptał.
Chciałabym Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Award na http://1d-offcamera.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńOhhhh. Owszem, może i jest trochę melancholijnie, słodko-gorzko, ale jednak... uroczo. Trochę żal mi Harry'ego, że nie ma ukochanego na wyłączność, że musi się nim dzielić, ale... niemalże czuć, że chwile przy Louisie wydają mu się najpiękniejsze. A to jest cudowne :). Ohhh, uwielbiam Twój styl pisania, jak i pomysły jakie nim realizujesz. Pozwalasz mi chociażby na chwilę oderwać się od realnego świata, za co powinnam Ci być wdzięczna. Więc dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńI miałabym małą prośbę... W chwili wolnej zapraszam do siebie. Liczę na Twoją opinię.
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Omg, to jest świetne *___*. lubię takiego Louis'ego dupka, o tak, tak, bardzo lubię! no ale jednak zal mi trochę tego naszego Hazzy, biedny no... ale mimo to, że tak cierpi, tak naprawdę jest szczęśliwy.. Lou daje mu to szczęście jak i zadaje mu ból. to jest właśnie najgorsze ... zdecydowanie najlepszy one-shot ! :)
OdpowiedzUsuń[1d-offcamera]
Czytając tego shota miałam wrażenie jakby to działo się naprawdę. Że jest dokładnie opisana ich prawdziwa realna sytuacja.. ;O
OdpowiedzUsuńGenialny po postu <3
shouldletyougo.blogspot.com